Przez ostatnie dwa dni mieszkańcy byli zaniepokojeni silnym zanieczyszczeniem wody spływającej potokiem z górnej strefy Szyndzielni. Najbardziej niepokojącym aspektem było źródło wody położone u podstawy góry, w pobliżu dolnej stacji kolejki linowej. Nadleśnictwo Bielsko przyznaje, że zabrudzenie jest wynikiem działalności leśnej, ale twierdzi, że nie stanowi ono zagrożenia. W trakcie naszej interwencji wyszło na jaw, że źródło wody jest wykorzystywane w nielegalny sposób przez pobliski hotel i firmę ZIAD.
Mieszkańcy zgłosili nam problem brązowej wody spływającej potokiem ze Szyndzielni we wczesnych godzinach środowej poranki. Uważali, że jest to rezultat wycinki lasu na stokach góry. Nadleśnictwo Bielsko, właściciel terenu, potwierdził, że na wyższych obszarach trwają tak zwane prace zrywkowe.
Poinformowano nas, że problem pojawił się tylko teraz, ze względu na aktualne warunki pogodowe – silne roztopy i brak przymrozków. W rezultacie doszło do zamglenia strumienia, spowodowanego napływem ziemi z wodą. Tomasz Gawęda, rzecznik Nadleśnictwa, zapewnił nas, że zanieczyszczenie ma tylko charakter mechaniczny i w wyniku odpowiednio zorganizowanego procesu oczyszczania można je łatwo usunąć poprzez sedymentację i filtrację. Zapowiedział również ograniczenie intensywności prac w najbliższych dniach oraz wprowadzenie naturalnych barier ograniczających spływ zanieczyszczeń.
Właściciel hotelu Beskidy Park (dawnego Transportowca), który korzysta z potoku, potwierdził występowanie zanieczyszczeń. Adrian Pięciórek powiedział nam, że woda jest mocno zanieczyszczona w ostatnich dniach. Nie miał jednak informacji na ten temat, której oczekiwał, gdy prace są prowadzone – podobnie jak firma Tauron zawsze informuje o planowanej przerwie w dostawie prądu.
Nadleśnictwo twierdzi jednak, że źródło wody jest nielegalnie wykorzystywane. Zgodnie z prawomocnym wyrokiem Sądu Rejonowego w Bielsku-Białej, zostało ono przeznaczone do rozbiórki. Tomasz Gawęda przypomniał, że po kontroli przeprowadzonej w 2016 roku przez pracowników RZGW w Gliwicach, podmiot korzystający z tego źródła był zobowiązany do naprawy wielu uchybień. Nadleśnictwo zostało zmuszone do rozwiązania umowy z powodu niewykonania tych poleceń. W 2020 roku sąd nakazał użytkownikowi fizyczną likwidację tego źródła, a w przypadku nie wykonania nakazu, Nadleśnictwo miało wykonać wyrok w jego imieniu. Właściciel terenu nie zdecydował się jednak na likwidację, ponieważ hotel jest zamieszkany przez obywateli ukraińskich.
Właściciel hotelu potwierdził w rozmowie z nami, że zdaje sobie sprawę, że źródło jest wykorzystywane nielegalnie, ale dotychczas nie było możliwości technicznej podłączenia obiektu do miejskiej sieci wodociągowej. Planuje jednak przeprowadzić odwierty na swoim terenie i czerpać wodę ze studni.
Nadleśnictwo twierdzi jednak, że są możliwości podłączenia. Tomasz Gawęda wyjaśnił, że wysłali zapytanie do firmy Aqua o możliwość technicznego wykonania przyłącza miejskiej wody do wspomnianego obiektu i otrzymali pozytywną odpowiedź. Ta odpowiedź, wraz z kolejnym wezwaniem do zlikwidowania źródła i podłączenia się do miejskiej sieci, została przekazana do Hotelu Transportowiec. Z problemem zapoznano również Ratusz.
Nadleśnictwo odkryło jednak na skutek naszych zapytań jeszcze jeden problem. Okazało się, że woda z potoku jest również wykorzystywana przez firmę ZIAD w dolnej stacji kolejki linowej na Szyndzielni. Firma ta jest podłączona do tej samej części sieci wodociągowej, która prowadzi do hotelu Transportowiec. Wiele lat temu firma zawarła umowę w tej sprawie, ale dziś nikt nie wie, gdzie się ona znajduje. W tym przypadku również najprawdopodobniej przeprowadzi odwiert i będzie czerpać wodę ze studni.