Interwencja służb ratowniczych w Bielsku-Białej: czy faktycznie dochodziło do awantury?

W jednym z bloków mieszkalnych przy ulicy Kunickiego w Bielsku-Białej wybuchła panika, kiedy z jednego z mieszkań niespodziewanie dobiegał hałas i krzyki. Zaniepokojeni sąsiedzi nie zwlekali z reakcją i natychmiast powiadomili odpowiednie służby o podejrzanym zdarzeniu.

Na sygnał alarmowy, który wpłynął z Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego o godzinie 23.16, natychmiast zareagowała straż pożarna i policja. Funkcjonariusze zostali skierowani do konkretnego mieszkania, aby sprawdzić, co jest źródłem owego zamieszania.

Po przybyciu na miejsce interwencji okazało się, że klucze do wspomnianego mieszkania posiada jeden z sąsiadów. Po otwarciu drzwi natychmiast przystąpiono do sprawdzenia, co stało się przyczyną zgłoszenia.

Jednakże, jak się okazało, cały alarm był fałszywy. Mieszkanie było puste – nikogo tam nie znaleziono. Jak ustalono podczas przeprowadzonej interwencji, lokatorka była u swojego syna. Cały incydent trwał zaledwie kilkanaście minut, ale na pewno poruszył lokalną społeczność.